niedziela, 13 września 2015

Warto przeczytać: Życie na pełnej petardzie

Baaaardzo długa nieobecność sponsorowana... po prostu życiem. I przez owo znów tu sprowadzona za pomocą niewyczerpowalnego magnetyzmu wirtualnego świata. 
No to tak gwoli niezbyt jasnego, którego właściwie miało nie być, ale jednak jest. 

Cześć i czołem :) Fajnie znów tu być! 

Ludzie mają różne zwyczaje. Jednym z moich jest kupowanie długo wyczekiwanych, interesująco zapowiadających się książek. Oczywiście nie w pierwszym lepszym momencie. Do tego akurat procederu przydaje się odrobina masochizmu. Człowiek słyszy o jakiejś książce, coś gdzieś podczyta, coś dotknie osobiście, weźmie do rąk, obejrzy... i wpadnie jak śliwka w kompot. Ale nie ma, nie, nie, nie, ewakuuje się ze sklepu, romantycznie spoglądając za siebie tak ze trzy razy. Trzy razy to zawsze w sam raz. Wraca do domu, zapomina o kolacji i marzy o czytaniu, pochłanianiu zdania za zdaniem, wyrazu za wyrazem, topieniu się w słowach, epice sów i aforyzmach jeża. Jeszcze tylko ten jeden egzamin, ten jeden jedyny i cię kupię i nie ma to tamto, wsiądę do pociągu i przeczytam od razu w całości - mamrocze moje sesyjnie przeciążone mózgowie i zawsze po hiper-super-extra-trudnym egzaminie prowadzi mnie wprost w otchłań czytaczy, potocznie zwaną księgarnią. 



Nie jest to książka, której fabułę można by opowiedzieć, ba, to w ogóle nie jest książka fabularna, raczej wywiad-rzeka, prawdziwa górska rzeka - głęboka i rwąca :) 

Pierwszy raz o ks. Kaczkowskim usłyszałam zupełnie przypadkiem, włócząc się wieczorową porą bez celu po domu. Zaczęłam od tego programu i dosłownie oniemiałam. Nikt już dawno mnie tak nie zainspirował jak Jan Kaczkowski - katolicki ksiądz, człowiek o niezwyklej energii, charyzmie, intelekcie i sile woli. Chory na raka człowiek, któremu w 2012 r. postawiono prawdziwy wyrok - max. 6 miesięcy życia. Mężczyzna, który nie wstydzi się łez i słabości, potrafi mówić o swoich marzeniach, pragnieniach i obawach wprost. Szczery, uczciwy, empatyczny, silny - prawdziwy przykład do naśladowania, nie tylko dla wierzących (jego ojciec np. jest ateistą). 


Dodając jeszcze swoje 3 grosze, powiem, że widziałam i słuchałam go na żywo w poznańskim Zamku, w którym, jeśli nie wiecie, bardzo często odbywają się spotkania z ludźmi kultury każdego kalibru, ale takich tłumów, jakie przyszły na spotkanie z księdzem, nie widziałam od bardzo dawna, co zresztą mówi samo za siebie :) 

Nie będę was bombardować moimi super przemyśleniami z lektury książki, bo są one dość prywatne, niemniej jednak wiem, że warto zapoznać się z postacią księdza Jana, bo z takiego spotkania można wynieść wyłącznie to, co najlepsze. 

Może ktoś z was już wcześniej słyszał o ks. Kaczkowskim? Przeczytał książkę? Obejrzał jakiś wywiad? 

2 komentarze: